29 listopada 2015

Niespodzianka od Sandry

W tym roku sezon na Mikołaja zaczął się u mnie bardzo wcześnie. W czwartek listonosz przyniósł mi niespodziankę od Sandry (klik).
Niespodzianka wspaniale pachnie za sprawą mydła kokosowego Nubian Heritage. O tych mydłach czytałam dużo dobrego. To moje drugie mydło tej marki. Mam jeszcze orzechowe od Łucji. Oba czekają na swój czas.


Sandra doskonale wie jak cenię lawendę. Już kiedyś dostałam od Sandy piękny kubek w lawendowe kwiatki. Na mydełko Lawendziak ze Sztuki Mydła już dawno miałam ochotę. Marzysz i masz.
Za prawą Sandry poznam także krem z miodem manuka marki Antipodes oraz jeden z fantastycznych kremów do rąk Pat&Rub.

Dziękuję Mokołaju !

10 listopada 2015

Stara, dobra rhassoul czyli o ... mydle z marokańską glinką

Przeglądając historię mojego bloga muszę stwierdzić, że najwięcej postów napisałam o mydle. Właściwie nie powinnam się dziwić. Mydło towarzyszy nam w ciągu całego dnia. Nawet nie zwracamy na to uwagi. Mydło jest pewną oczywistością. Należę do wielbicielek naturalnych mydeł, tych klasycznych w kostkach. Moja pielęgnacja ciała po latach odkrywania najróżniejszych naturalnych kosmetyków stała się bardzo prosta. Mydła, oleje, hydrolaty, glinki. No właśnie glinki. Od wielu lat stosuję glinkę rhassoul. Bardzo dobrze służy mojej mieszanej cerze. Na widok mydła z glinką rhassoul zaświeciły mi się oczy. 



Poznałam wiele naturalnych mydeł. Z rhassoulem w mydle spotkałam się pierwszy raz. No tak, uczy się człowiek do śmierci i głupi umiera. Wracając do glinki i mydła.
Rhassoul, Ghassoul, Rassoul, bo tak nazywana jest ta glinka od wieków stosowana jest w celach kosmetycznych przez mieszkańców Afryki Północnej i niektórych regionów Bliskiego Wschodu. Oryginalna nazwa glinki marokańskiej pochodzi od czasownika "rassala", co po arabsku znaczy "myć". Doskonale sprawdza się bowiem w codziennej higienie i pielęgnacji ciała.
Jedyne znane na świecie pokłady glinki Rhassoul występują we wschodniej części Maroka, na skraju średniego Atlasu w dolinie rzeki Wadi Muluja (fr. Oued Moulouya) około 200 km od miasta Fez.
Glinkę wydobywa się metodą tradycyjną w podziemnych korytarzach kopalni. Bryły glinki marokańskiej pakuje się w plastikowe worki, co chroni ją przed zabrudzeniem. W Fezie znajdują się zakłady przetwarzające glinkę. Glinka jest sortowana, poddawana sterylizacji, płukana w celu usunięcia zanieczyszczeń, suszona na słońcu lub w piecach. Tak przygotowana przewożona jest do młynów. Glinka sprzedawana jest w postaci proszku lub płatków.
Proszek lub płatki Rhassoul po wymieszaniu z wodą przybierają postać błota. Bogate jest ono w magnez, krzem, potas, wapń, żelazo, glin, miedź, lit, cynk. Posiada właściwości myjące i odtłuszczające. Zapobiega wysuszaniu się i łuszczeniu skóry, poprawia jej elastyczność i strukturę. Działa matująco i odświeżająco. Doskonale pielęgnuje wrażliwą i trądzikową skórę.
Mydło Marokańska Glinka Rhassoul urzekło mnie od pierwszego użycia.



Kostka na której odciśnięto stempel mydlarni ma brunatną barwę. To kolor glinki rhassoul. Struktura mydła nie jest jednolita. Ma w sobie malutkie drobinki glinki. Mydło pachnie delikatnie. Do jego perfumowania użyto olejku petitgrain oraz żywicy benzoesowej.

Olejek petitgrain otrzymywany jest poprzez destylację liści drzewa pomarańczy gorzkiej z parą wodą. Jest zupełnie innych niż olejek uzyskiwany ze skórki owoców pomarańczy. Pachnie świeżo, odrobinę cytrusowo, zielono. Olejek ten koi, tonizuje.  Ma działanie antyseptyczne.

Żywica benzoesowa (styrax) pozyskiwana jest z drewna ambrowca balsamicznego. Pachnie wanilią, tuberozą. Jest to kadzidlana woń.
Mydło w swoim działaniu wykazuje dwoistość. Jest łagodne i zdecydowane zarazem. Delikatna piana jest wyjątkowo kremowa (zasługa m.in. oleju kokosowego). Glinka rhassoul za to dokładnie oczyszcza. Mydło to nie wysusza skóry. To zasługa kojącego działania masła shea. W mydle tym ujawniają się wszystkie właściwości glinki rhassoul. 
U mnie doskonale sprawdza się w łagodzniu rogowacenia mieszkowego skóry na ramionach.
Styrax i olejek petitgrain dopełniają dzieło pielęgnacji ciała działając aromaterapeutycznie.



W ocenie tego mydła ważna jest jeszcze jedna kwestia. Mydło jest twarde. Nie rozmięka na mydelniczce (a łazienkę mam bardzo zimną).  Nie tworzy się żadna lepka maź. Po trzech tygodniach rozpieszczania mojej skóry został mi tylko cieniutki pasek. Jeśli chodzi o konsystencję tej resztki, jest bez zarzutu.


Mydło Marokańska Glinka Rhassoul kupiłam w manufakturze mydła  94b hand made za 11 zł. Bardzo spodobało mi się to mydło. Cierpliwie będę czekać aż znowu pojawi się w sprzedaży. Bo na dobre rzeczy warto poczekać. Czas oczekiwania będę sobie umilać poznawaniem kolejnych mydlanych kostek. Zapytacie jakimi?

8 listopada 2015

Czyste ręce ogrodniczki czyli o .. wygładzająco-łagodzącym scrubie ogrodnika do rąk Organic Surge

Pewnie niejednokrotnie zastanawialiście dlaczego tak mało piszę na blogu. Blog kosmetyczny to moja  ogromna pasja. Niestety nie jedyna.   Wolny czas trudno sprawiedliwie rozdzielić. Pomiędzy wszystkie pasje. Taką moją największą pasją jest ogród. Nawet późną jesienią mam jeszcze dużo w nim pracy. Prace ogrodowe przekładają się na późniejsze prace w kuchni. Dzisiaj całe popołudnie spędziłam nad konfiturą z pigwy. Czy obie pasje można pogodzić ? Tak i to w dość nieoczekiwany sposób. Za prawą organicznego wygładzająco-łagodzącego Scrubu Ogrodnika do rąk Organic Surge.


Scrub do rąk dla wielu z Was wyda się ekstrawagancja. Przecież piękne dłonie można mieć za prawą chociażby peelingu do ciała. Otóż powiem Wam, że nie. Jako, że głównie po pracy zawodowej jestem ogrodniczką wiąże się to z tym, że dłonie mam naprawdę spracowane.  Przeważnie pracuję w rękawiczkach. Nie znaczy to jednak, że całkowicie chronią one dłonie. Kilka godzin w lateksowych rękawiczkach potrafi uczynić wiele szkody. Przed brudem też całkowicie nie chronią. Są też i takie prace, które wykonuje się w gołych rękach. Samo umycie dłoni mydłem to za mało. Dzisiejsze obieranie pigwy także nie zostało bez efektów w postaci trudnych do usunięcia przebarwień po owocach. Teraz już mam  na to sposób. Z pomocą przychodzi mi Scrub Ogrodnika.


Po scrub do rąk sięgnęłam w akcie wielkiej desperacji. Ręce to przecież wizytówka. Mimo, że jestem zapracowaną ogrodniczką nie muszę wstydzić się swoich dłoni. 
Scrub do dłoni to bardzo ciekawy i skuteczny kosmetyk. Oparty jest na drobno zmielonych pestkach oliwnych. To dzięki nim z dłoni skutecznie schodzą wszelkie zanieczyszczenia. Martwy i stwardniały naskórek nie ma racji bytu. Używanie scrubu jest bardzo proste. Biorę odrobinę i masuję. Spłukuję wodą. Po takim masażu dłonie są czyste, miękkie i gładkie.
Ważną rolę w tym kosmetyku spełnia sok z aloesu. Łagodzi on podrażnienia i zaczerwieniania skóry. Nawilża skórę dłoni.
W scrubie tym mamy także witaminę C. Zwalcza ona szkodliwe wolne rodniki, działa odmładzająco, zmniejsza i łagodzi podrażnienia skóry oraz ma działanie rozjaśniające skórę. W scrubie tym nie mogło zabraknąć masła karite. Wspaniale nawilża i odżywia skórę.  


W składzie scrubu mamy jeszcze ekstrakty roślinne z  kory wierzbowej, prawoślazu, koniczyny czerwonej, wiązówki błotnej, mięty i lipy. Wszystkie one dzięki zawartości śluzów mają regenerować skórę dłoni.  Na koniec zapach. Jest przyjemny. Pierwsze nuty to  woń cytrusów i bazylii. W składzie mamy bogatą kompozycję olejków eterycznych. Jest rozmaryn, bazylia, cytryna, słodka pomarańcza, cedr atlantycki, cynamonowiec cejloński, palczatka indyjska (olejek palmarozowy).
Scrub ogrodnika jest kosmetykiem certyfikowanym przez Ecocert.  99 % składników jest pochodzenia naturalnego. 58 % składników pochodzi z rolnictwa ekologicznego. Jest to także kosmetyk wegański.


Nie znam wiele scrubów do rąk. Ten właściwie jest pierwszy. Moje dłonie pokochały go bezgranicznnie. Dla kogo będzie najodpowiedniejszy? Dla wszystkich, którym pasje mocno brudzą ręce, tak jak ogrodnikom. I wszystkich Pań domu, którym praca w kuchni nie jest obca. 

Kosmetyk kupiłam w sklepie internetowym Be My Bio. Kosztował 49 zł. 

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...